Tu, w tych murach, zaczynał dh Antoni Szczerbowski. Człowiek z wizją, z pasją i ogromnym sercem do służby. To właśnie w Kętach zaczął swoją drogę, która odmieniła pożarnictwo w całej Polsce. Pokazał nam, że straż to nie tylko akcje ratunkowe – to coś znacznie większego. To odpowiedzialność za drugiego człowieka i wspólnotę. dh Antoni to tylko jeden z kilkuset innych często bezimiennych strażaków, którzy tworzyli naszą społeczność ratowniczą.

Dziś, sto pięćdziesiąt lat od formalnego powstania stowarzyszenia, my – strażacy ochotnicy z OSP Kęty – wciąż stoimy na straży. Gotowi do wyjazdu o każdej porze dnia i nocy. Bez etatu, bez poklasku, bez oczekiwania na wdzięczność. Jedziemy, bo wiemy, że ktoś nas potrzebuje.

OSP to nie tylko pożary i wypadki. Jesteśmy jedną z nielicznych jednostek, które mają wyspecjalizowaną grupę poszukiwawczo-ratowniczą. Działamy z psami ratowniczymi, przeczesujemy lasy, brzegi rzek, bagna, ścieżki – czasem przez całą noc. I choć działamy lokalnie, nasza pomoc sięga daleko poza granice gminy. Byliśmy tam, gdzie nas wezwano – bez względu na pogodę, dystans czy ryzyko.

Ale to nie wszystko. Od lat uczestniczymy też w współpracy międzynarodowej – wyjeżdżamy na wspólne ćwiczenia z ratownikami z 7 kontynentów. Nasi druhowie brali udział w projektach unijnych, szkolili się za granicą, wymieniali doświadczeniami z ratownikami z całego Świata. Uczyliśmy się od siebie nawzajem, ale też pokazaliśmy, że ochotnicy z Kęt nie mają się czego wstydzić – jesteśmy przygotowani, profesjonalni, skuteczni. I wtedy dotarło do mnie jeszcze mocniej: OSP Kęty to nie tylko lokalna siła – to część większej, europejskiej – światowej rodziny strażaków – ratowników.

Ale te działania – tak samo jak te w naszej gminie – wymagają jednego: ludzi. Ludzi z pasją, gotowych zostawić wszystko, gdy zawyje syrena. Bo bez nas nie będzie miał kto pojechać. I choć mamy ponad 200 akcji rocznie – coraz trudniej znaleźć tych, którzy chcą pójść w nasze ślady.

Więc pytam wprost – co się stanie, jeśli zamilknie radio? Jeśli nie będzie komu otworzyć drzwi remizy? Jeśli ten jeden raz nie będzie kierowcy do dużego czerwonego samochodu? Co jeśli nie będzie strażaka sprawnie obsługującego nowoczesny sprzęt ratowniczy?

OSP to nie tylko historia – to codzienność, którą trzeba wspierać. To strażacy, którzy uczą dzieci, ratują ludzi z płonących domów, zabezpieczają imprezy, szukają zaginionych, reprezentują Polskę za granicą. To my. I potrzebujemy Ciebie. Potrzebujemy Ciebie jako: przyszłego strażaka, mecenasa naszych działań, darczyńcę, sponsora. To od Ciebie zależy jaką formę wspólnych działań z nami wybierzesz.

Może jesteś uczniem, może pracujesz, może masz rodzinę. Tak jak my. Nie musisz być herosem. Wystarczy, że masz serce. My nauczymy Cię reszty.

Bo póki są ludzie gotowi biec, zanim inni zdążą uciekać – jesteśmy bezpieczni. Tu. I wszędzie. W wielu mniejszych i większych społecznościach naszego kraju, pierwsze minuty „złotej godziny” w ratownictwie obsługiwane są przez nas ochotników – strażaków.

Fotografia obrazuje remizę z 1959 roku i 2024.

Udostępnij